wtorek, 16 listopada 2021

Jest listopad - jest czytajpl

 

Po raz kolejny jedna z internetowych księgarni, konkretnie chodzi o Woblink, zorganizowała akcję promującą czytelnictwo.

Zasady są proste – po zarejestrowaniu i zeskanowaniu a apce odpowiedniego kodu (jest dostępny poniżej)  każdy uczestnik ma przez miesiąc (a właściwie to nawet nieco dłużej) dostęp do dwunastu książek, oczywiście mowa o wersji elektronicznej. Większość z nich, a dokładnie dziesięć, jest dostępna również jako audiobooki.

Osobiście od kilku lat korzystam z tej możliwości. Praktycznie każdy znajdzie coś dla siebie wśród 12 książek bo nie należą one do jednego gatunku.

Do tej pory biorąc udział w akcji, korzystałem głównie z audiobooków. Powód był bardzo prosty. Ebooki były dostępne do czytania w aplikacji Woblinka (na smartfony), być może również na wybrane rodzaje czytników, których nie posiadam. Tym razem, po raz pierwszy,  można czytać ebooki dostępne w akcji również na czytnikach Kindle, a właśnie z takiego korzystam. Tym samym organizator bardzo ułatwił korzystanie z akcji posiadaczom takich czytników. Pewnym minusem jest konieczność instalowania na komputerze dodatkowej aplikacji do synchronizacji czytnika (musimy ją przeprowadzać raz na tydzień), jednak nie jest to bardzo uciążliwe. W każdym razie – ja jestem zadowolony z takiego ruchu organizatorów.

Czy akcja rzeczywiście ma wpływ na poziom czytelnictwa w Polsce? Moim zdaniem nie ma. Myślę, że osoby które nie mają nawyku czytania (lub słuchania audiobooków) raczej nie poczują się nakłonione do przeczytania ebooka na smartfonie (dla mnie to porażka, komfort czytania na smartfonie i na czytniku ebooków to zupełnie różne sprawy) lub odsłuchania audiobooka (no w tym przypadku może być więcej chętnych). Natomiast ludzie, którzy na co dzień czytają książki w formie elektronicznej lub słuchają audiobooków mogą skorzystać – tak jak na przykład autor tego tekstu.

W cieniu terapeutki

 Każdy kiedyś zaczynał.

Lubię czytać dobre książki, mam też swoich ulubionych autorów. W większości przypadków podobają mi się książki moich ulubionych autorów. Chętnie też sięgam po kolejne tomy cyklu czy serii o ile spodoba mi się pierwszy z nich.

Jednak od czasu do czasu trzeba sięgnąć po coś innego, na przykład jakiś debiut. I tak właśnie trafiła do mnie debiutancka książka Anny Krystaszek.

Niestety, ten debiut w mojej opinii jest słabiutki.

Przede wszystkim niespecjalnie przypadła mi do gustu forma książki. Nie przepadam za pozycjami, w których narracja przeprowadzana jest w pierwszej osobie. Zdecydowanie wolę zapoznawać się z fabułą niejako „z boku”. Narracja w pierwszej osobie zbytnio narzuca czytelnikowi punkt widzenia bohatera (czy też autora lub autorki). W tej książce mamy kilka głównych postaci i każdy rozdział ma narrację w pierwszej osobie i to prowadzoną przez różne osoby – główne postacie. Zdecydowanie mi to nie odpowiadało.

Kolejna sprawa to sama fabuła – zarówno główny wątek jak i szczegóły. Książka chyba jest skierowana do dorosłych czytelników, ale niektóre przedstawione fakty są na poziomie ucznia szkoły podstawowej. Przykładowo – zabójstwo (i to podwójne) upozorowane na wypadek samochodowy. Ale uwaga: sprawca pozostawia samochód na zakręcie a ofiara nie ma szans na uniknięcie zderzenia, w którego wyniku giną dwie osoby. Czy nikt tego wcześniej nie czytał? Przecież taka historia jest wręcz niedorzeczna.

Dla mnie ten debiut wypada słabo. Nie znaczy to że autorka jest skreślona z mojej listy potencjalnych kolejnych lektur. Każdy przecież kiedyś zaczynał, i to nie zawsze od sukcesu.


 

Porzuceni

Mroczny, łódzki kryminał Lubię polską literaturę. Zapewne dlatego, że zdecydowanie lepiej odbieram książki, które są osadzone w znanych mi...